Dzień zdawał się zaczynać tak samo jak zawsze. Za oknem słońce już wstało, było słychać samochody jeżdżące po ulicy i śmiejące się dzieci.

Nagle drzwi stajni się otworzyły i do środka weszło dwoje ludzi, instruktor i jeździec. Tradycyjnie zaczęli od czesania i czyszczenia kopyt. Później zarzucenie czapraka a na czaprak siodło. Na sam koniec założenie ogłowia. Chwile potem poszliśmy na halę, gdzie kręciliśmy się w kółko na lonży. Po jeździe wróciliśmy do boksu. Chwilę po tym miał przyjść następny jeździec, potem następny i tak do popołudnia. Kolejny standardowy dzień od czasu kiedy dorosłem.

Tym razem miało być jednak inaczej. Przyszło kilku pracowników i po kolei wyciągali konie z boksów, a następnie ładowali nas do przyczep i odjeżdżali. Jechaliśmy tak aż dojechaliśmy do dużej łąki. Tam wypuszczono nas na zewnątrz.

Wokół była soczysta trawa, nad nami niebieskie niebo. W końcu mogliśmy galopować i skakać bez siodła i pozostałych ludzkich udziwnień. Początkowo czułem się, jak w końskim raju: wiatr rozwiewał mi grzywę, żadnych ludzi, którzy mówili mi co mam robić. Byłem wolny i szczęśliwy.

W miarę upływu czasu zaniepokoiłem się jednak. Ile czasu można galopować bez celu? Jak długo można się zachwycać łąką i skubać trawę? Zacząłem tęsknić do mojego opiekuna, który każdego dnia mnie czesze i delikatnie drapie po chrapach.

Brakowało mi dzieci, które zawsze się mną zachwycają i dają smakołyki po kryjomu. Poza tym zapragnąłem tej rutyny, od której wcześniej chciałem uciec. Tymczasem nie wiedziałem, co ma być dalej i to budziło mój lęk. Popatrzyłem na swoich końskich przyjaciół. Oni też w większości wyglądali na zaniepokojonych. To była dla nas nowa sytuacja.

Powoli zbliżał się wieczór. Zobaczyłem, że koło łąki stanęły te same przyczepy, którymi zostaliśmy tutaj przywiezieni. Jeden z pracowników wprowadził nas do nich i znów gdzieś jechaliśmy. Gdy podróż się skończyła, a drzwi do przyczepy zostały otwarte odetchnąłem z ulgą. Zobaczyłem znajomą stajnię i inne budynki oraz “mój” wybieg. Z radością wróciłem do swojego boksu.

Zasypiając pomyślałem, że dobrze jest od czasu do czasu pohasać samemu na łące, ale jeszcze lepiej mieć, gdzie wrócić. Mieć miejsce, w którym z radością będę mógł pokazywać ludziom, jak należy obchodzić się z koniem. Musicie wiedzieć, że konie, które wychowują się w stajni nie mogą już wrócić na wolność. Nie przetrwamy tam.